Widzę Cię, leżysz tuż obok mnie i tylko słaba poświata księżyca pada niemrawo na Twoje plecy.
Gdybyś otworzył teraz oczy, spojrzał na mnie, spytałbyś zapewne co robię, dlaczego nie śpię. Ja nie potrafię spać, gdy leżysz tuż obok mnie, nie potrafię spać, gdy jesteś tak blisko, tak niedaleko. Zbyt niewiele mam takich chwil, zbyt często leżę sama, gubiąc się w tym zbyt dużym łóżku. Tak jakby ktoś mnie wtedy wyrzucał na środek oceanu- potrafię pływać, ale dokąd mam podążać gdy nie widzę nigdzie brzegu? Topię się, tonę w bezkresach tego łóżka, gdy Ciebie w nim nie ma. Pozostaje mi więc czuwanie przy Tobie gdy jesteś, nieme obserwowanie jak śnisz, cicha nadzieja, ze ta chwila pozostanie na zawsze. I już nie będę musiała uczyć się istnieć samej, bo Ty na zawsze tu zostaniesz.
Jakże cudownie by było.
Siedzę na balkonie i wolno palę papierosa, którego znalazłam w Twojej marynarce. Ubrana w Twoja koszulkę, która już dawno przestała Tobą pachnąć. To chyba siła przyzwyczajenia, wiesz? Bo ja wciąż czuje Twój zapach, Twoje perfumy, czasami nawet Twój oddech na szyi. Dlatego tak często wkładam tą koszulkę, szczególnie gdy siadam na balkonie, nawet jeśli nie mam wtedy papierosów znalezionych w Twojej marynarce. Nie wiedziałam długo o tym, ze palisz. Nigdy nie robiłeś tego przy mnie, dlaczego? To było dla Ciebie tak dużo czy też tak niewiele, że ukrywałeś to przede mną? A może była to po prostu taka nieświadoma rzecz, zwykła potrzeba by choć najmniejszą część siebie ukryć, zachować w tajemnicy. Ludzki odruch, który nikomu nie jest nieznany.
Ja też mam swoje tajemnice. Czasami mam wrażenie, że zaraz je odkryjesz, że zbyt mocno mnie znasz, by cokolwiek we mnie mogło istnieć bez twojej świadomości. Szczególne w tym jednym momencie, gdy zjawiasz się w moich drzwiach a całe moje ciało mówi, ze nigdy nie pozwoli Ci odejść. Czyż nie widzisz wtedy, jak bardzo za Tobą tęskniłam? Z pewnością to zauważasz, choć żadnymi słowami nigdy Ci o tym nie powiedziałam. Zbyt dobrze mnie znasz, podczas gdy ja ciebie nie znam prawie wcale.
Zrobiłam Ci kiedyś zdjęcie, zaraz potem je jednak zniszczyłam. Wolę gdy zostajesz utrwalony we mnie, w mojej pamięci, w moim sercu. Patrzenie na ciebie, nieruchomego i chłodnego, choćbyś wyglądał pięknie jak nigdy wcześniej, jest dla mnie swego rodzaju udręką, powoduje moje cierpienie. Po co mam na Ciebie zerkać, jeśli Ciebie tam tak naprawdę nie ma? Wolę Cię wspominać. Przymykać moje oczy i, topiąc się w bezkresie, czuć na karku Twoje usta, Twoją dłoń na obojczyku i ten dziwny uścisk gdzieś wewnątrz mnie, który mija dopiero wtedy, gdy budzę się sama, bez ciebie obok. To są takie krótkie chwile ułudy, które chciałabym zachować na zawsze.
Chciałabym, by było jak kiedyś. Abym budząc się rano czuła Twoje ciepło, by sam Twój wzrok wystarczał mi za dwie butelki wina, bym przesypiała całe noce, bez śladu strachu.
Zostań choć raz, by było jak kiedyś.
C.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz