M.
Próbowałam ci coś powiedzieć.
Pragnęłam z tobą rozmawiać, jak dawniej, tylko nie potrafię. Coś jest nie tak,
słowa są inne niż bym tego chciała, nie wszystkie potrafię wymówić, nie
potrafię też ukryć mojego żalu do ciebie. On to wszystko przyćmiewa.
Mam też wrażenie, że patrzysz na
mnie inaczej niż kiedyś. Zastanawiałam się, dlaczego tu wróciłeś i chyba w
końcu to zrozumiałam. Ty sądzisz, że ja jestem chora. Że coś ze mną jest nie
tak. W twoich oczach jestem nienormalna.
Chciałabym zaprzeczyć, bo
przecież nie masz racji, to oczywiste. Tylko jak mam to zrobić? Słowa nie chcą
wyjść z mojej głowy, z moich ust.
Jakiś czas temu stałam na przejściu
dla pieszych i kobieta obok mnie, dosyć dosadnie, tłumaczyła swojemu
towarzyszowi, że stoi nad przepaścią. Nie tak dosłownie, oczywiście, ale dała
mu konkretny wybór- jak odejdzie to już nigdy nie wróci. „Z nim też tak było”
mówiła „Gdy wyszedł tamtego dnia z domu- już nigdy do niego nie miał dostępu,
od czterech lat nie ma kontaktu ze mną ani z dziećmi. Jeśli odejdziesz to już
nigdy nie będzie powrotu”. Myślałam o tym dość długo, choć nie słyszałam nic
więcej. Z jednej strony dziwię się, że on stał tam tak spokojnie, obojętnie,
dawał się tak postawić nad tą przepaścią wyboru. Z drugiej zaś strony podziwiam
ją za konsekwencję i za to, ze potrafiła to powiedzieć. Gdybym też tak umiała,
gdybym miała na to odwagę- wszystko byłoby pewnie prostsze. Podejmujesz
decyzję- ponosisz jej konsekwencje.
U nas to wszystko trochę inaczej
wygląda. Albo może raczej u ciebie. Ja ponoszę konsekwencje moich i twoich
wyborów, ty ich dokonujesz. To męczące. Tyle że ja nie potrafię zaprotestować,
nie potrafię nawet ci powiedzieć, że masz spać na kanapie, i zamiast tego, bez
słów, kładę ci tam pościel, w nadziei, ze zrozumiesz. Sądzę, że mogłabym ci to
wszystko napisać, może pokazać ten list, tylko… To wszystko za daleko zaszło,
wiesz? Gdybym pokazała ci ten list, musiałabym pokazać też inne. Miałbyś
pytania, może wątpliwości czy pretensje. Jak mielibyśmy rozmawiać? Na kartce
papieru, za pomocą ołówka? I co ja mogłabym ci powiedzieć? Że tyle czasu
czekałam i kochałam, a ty przyszedłeś za późno? Czy nie czujesz tego każdej nocy
i każdego dnia? Czy nie widzisz tego?
Łudziłam się, że może wino,
butelka, może nawet trzy, pomogą nam w nawiązaniu dialogu. Wypiliśmy niecałe
dwie i nic to nie dało. Jesteśmy niewolnikami własnego milczenia i własnych
światów. Nie potrafimy odnaleźć wspólnej drogi, bo zbyt wiele się stało. Za
bardzo się od siebie oddaliliśmy. Przez krótką chwilę, tamtego wieczoru, który
wydawał się być snem, sądziłam, że ta tragedia, śmierć H., zbliży nas do
siebie. Że nas, najzwyczajniej w świecie, połączy na nowo. Okazało się jednak,
że śmierć dziecka nas zbliżyła w dystansie fizycznym, nie zmieniła jednak nic w
psychicznym. Może nawet go pogłębiła, bo przecież każde z nas cierpi na swój
własny sposób, i nie potrafi o tym opowiedzieć drugiemu.
Chciałabym umieć ci powiedzieć,
ze jeśli teraz odejdziesz, to już nie będziesz miał dokąd wracać. Nie jestem
jednak tak do końca pewna, czy rzeczywiście tu jesteś.
Jak można odejść, gdy nie jest
się gdzieś tak prawdziwie?
C.
Próbuję już po raz trzeci i nadal nie chce mi opublikować komentarza. Nie wiem. To chyba wina szablonu.
OdpowiedzUsuńW każdym razie, C. jest bohaterką idealną, czyli taką, której ja sama nigdy nie stworzę, bo brakuje mi twojej wyobraźni i talentu.
Te jej rozterki i to co czuje, jest opisane w taki wspaniały sposób.
Mówiłam ci już, że kocham to twoje opowiadanie? :)
Love, Lili <3
Ja z odpowiedzią tez miałam problem, więc powróciłam z szablonem, choć tło znikło i o. Trudno, mam nadzieję na nowy szablon wkrótce, już konkretnie pod atomy robiony :)
UsuńChyba cały sekret C. tkwi w tym, że ma bardzo wiele ze mnie. "Współistnieję" z nią już dobre 6 lat, bardzo się przez ten czas zżyłyśmy i przejęła niesamowicie dużo ze mnie. Nie wiem, cz to dobrze czy źle, ale na pewno o wiele łatwiej mi się pisze.
A mi zawsze tak głupio, jak czytam twoje komentarze, bo aż nie wiem co odpowiadać <3