M.
Nie wiem gdzie był początek, nie
wiem też gdzie skończyłam. To było dni, tygodnie, całe miesiące temu. Nie jest
mi źle z tym, że się gdzieś po drodze zagubiłam. Nie potrafię pisać do ciebie o
pięknych chwilach, wolę je z tobą w pełni dzielić, być w nich całą sobą i nie
tracić ani trochę pisząc o tym, o czym przecież i tak wiesz. Wiesz, że cię
kocham. Wiesz, że jesteś źródłem moich najpiękniejszych chwil i
najszczęśliwszych wspomnień. Wiesz też, że bez ciebie nie byłoby mnie w tym miejscu,
w którym jestem teraz. Wiesz o tym wszystkim tylko czy to jeszcze coś dla
ciebie znaczy?
H. śpi za ścianą, w swoim łóżeczku,
a ja siedzę na balkonie i czekam. Coś się ostatnio zmieniło, coś jest nie tak.
Wychodzisz rano, gdy twój syn jeszcze śpi, wracasz w nocy, gdy już śpi. Nie
widujesz go, on pewnie powoli zapomina jak wygląda jego ojciec.
Nie czytam starych listów. Nie
dlatego, że są schowane w zaklejonych kopertach ani nie dlatego, że są
adresowane do ciebie a nie do mnie. Chyba po części boję się tej historii,
która się w nich skrywa. Boję się, ze mogę żałować. Nie tego, co było, bardziej
tego, że nie zostało przeze mnie docenione. Chyba wciąż za tobą goniłam,
szukałam cię, tęskniłam. Wtedy, kiedy mogłam odejść, tak po prostu, może i z
bólem, ale przecież on już istniał. To mogło pozostać, jako piękne wspomnienie,
jako odległa historia, jako życie warte zapamiętania. Ja to utraciłam, wciąż za
tobą tęskniłam i rozpamiętywałam wszystko, błagając byś powrócił. A kiedy
zaczęłam zapominać, w końcu, ostatecznie, wybaczać i zostawiać to za sobą- ty
wróciłeś.
Jest po północy, księżyc góruje nad
okolicznymi budynkami, deszcz delikatnie uderza o szyby a ciebie wciąż brak.
Ten wieczór nie różni się od tych innych, które były tak niedawno i wciąż żywo
tkwią w mojej pamięci.
Od kiedy wróciłeś wszystko stało
się bardziej żywe. Nie tylko wspomnienia odżyły, cała nasza relacja stała się
inna. Kiedyś byliśmy dwójką młodych ludzi, którzy, z nieznanych nikomu powodów,
postanowili że będą razem. Teraz to nie był tylko nasz wybór, to nie był tylko
przypadek ani relacja, w której jedynym spoiwem była miłość. Między nami zaczęło
istnieć więcej- H., to, ze to ty utrzymujesz nas oboje, plany. Wciąż żyjemy jak
dawniej, w jednym mieszkaniu, z dzieckiem, choć wedle prawa jako niemal obcy
sobie ludzie. A ja dawno przestałam oczekiwać pierścionka, białej sukienki i
przysięgi. Przywykłam do myśli, że tak właśnie to będzie wyglądało, że to się
nie zmieni, ale przecież to też nie najważniejsza rzecz w naszych życiach. Mamy
siebie. Czy coś innego ma znaczenie?
Moje patrzenie na to się nie
zmieniło. Mamy siebie, czy coś innego się liczy? Czasami tylko się zastanawiam,
czy to wszystko nie wyglądałoby inaczej, gdyby jednak padły jakieś słowa z
twojej strony. Jakaś obietnica, prośba, określenie się. Jedyne nasze trwałe
ustalenie mówi, że jeśli któreś z nas kiedyś odejdzie to będzie to już na
zawsze, że więcej nie wrócimy do siebie. Zaczęłam się bać tego, że pewnego dnia
to będzie jedyne, co wciąż nas będzie przy sobie trzymało. Taki strach przed ostatecznością
i nieodwołalnością decyzji. Przed końcem czegoś, całkiem dużego i znaczącego
etapu w życiu. Końce zawsze są najgorsze.
Nie odchodzę nigdzie, nawet tego
nie chcę. I nie jest to jedynym, co mnie tu trzyma. Nie teraz, jeszcze nie. Tylko
dochodzi pierwsza w nocy. Marznę a moje powieki samowolnie opadają. Nie
widziałam cię dziś, ale nie mam siły dłużej na ciebie czekać. Wiem, ze wrócisz.
Wiem, że wślizgniesz się do łóżka, może obudzisz mnie mimo starań. Pewnie będę
udawała że śpię, żebyś nie martwił się tym, że mnie obudziłeś. A jutro będzie
kolejny dzień. Może lepszy niż dzisiejszy, niż wczorajszy i jeszcze kilka
poprzednich.
Kocham Cię, mój M.
C.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz