M.
Nie wiem, co mam Ci napisać. Padło zbyt wiele słów, których nie można już cofnąć. Często bolesnych, trafiających w sam środek serca, tak samo mocno szczerych, jak i raniących.
Tak, składamy się z naszych błędów, porażek i zranień, ale to nie one są w nas najważniejsze. A my jakbyśmy o tym zapomnieli, krzycząc na siebie tu, w kuchni, wytykając sobie wszystko to, co w nas najgorsze.
Czułam to, Ty pewnie też, czułam, że przekraczamy granicę. Że dochodzimy do momentu, z którego nie ma powrotu, gdzie nie wystarczy powiedzieć „nieważne, zapomnijmy”, gdzie nie ma żadnego „po prostu będzie już lepiej”. Ale nie odpuszczaliśmy, jakbyśmy wiedzieli, że to jest jedyna szansa, jedyny moment, by dać upust naszym emocjom.
A potem H. zaczął płakać. Nasze krzyki stłumił jego płacz, wrzask, rozdzierające powietrze wpół wołanie o pomoc. Zamilkliśmy, choć czuć było, że to między nami wciąż nie jest skończone. A może i jest, to my siebie wzajemnie jeszcze nie upodliliśmy do końca.
Gdy tuliłam Twojego syna, starając się go uspokoić i uśpić, Ty wyszedłeś trzaskając drzwiami. Prawdziwy obraz ojcowskiej miłości i troski.
Wiesz, myślę, że to wszystko gromadziło się w nas od początku. Żyliśmy trochę jak w jakiejś brudnej bańce, nieidealnej bajce. Nie było dobrze, coraz częściej było źle, ale udawaliśmy, że tak ma być. Ja udawałam. Jeszcze zanim zniknąłeś, zanim pojawił się H., zanim przestałeś wracać do domu. Widzisz, każdy z tych punktów to wyraźny moment, gdy coś było nie tak. Ale to nie tylko te trzy okresy. Wiem, gdzie popełniłam błąd, całą gamę błędów. I wiem, że gdyby dane mi było, przeżyć to całe moje życie jeszcze raz, to zrobiłabym dokładnie tak samo.
Nie wiem, czy wrócisz. Myślę, że tak. Zawsze wracasz, prędzej lub później, poza tym Twój syn czeka. Nie wiem, czy on coś dla Ciebie znaczy, ale wiem, jak to jest żyć obok Ciebie i każdego dnia mieć nadzieję, że nie jest się dla Ciebie nikim.
Powiedziałeś mi, że to moja wina. Wciąż tylko czekam na Ciebie i myślę o Tobie i robię wszystko dla Ciebie. Najbardziej w tym zabolało mnie to, że chyba masz rację. Zgubiłam po drodze siebie. J. ostrzegała mnie przed tym, ale ja ją zbywałam. A teraz widzę, że tak jest. I… Ja chyba nie potrafię znaleźć wyjścia z tej sytuacji. Ale też wiem, że jeśli Ty nie pojawisz się tu, jeśli Ty mi nie pomożesz, to ja nie poradzę sobie. Będę wciąż starała się robić wszystko, byś wrócił.
Mam wrażenie, że całe moje życie to czekanie na Ciebie. I to mnie najbardziej boli.
C.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz