M.
Wydaje mi się, że przypadek to jest to, co nas kształtuje. A właściwie nie tyle przypadek, co jego wszelkie konsekwencje. To, jak musimy się do niego dopasować, stawić mu czoła, zwalczyć go. Zazwyczaj nie wiadomo, jaki jest cel danej sytuacji, czy w ogóle jest jakiś. Czasami tego celu i sensu nigdy się nie dostrzega, niejednokrotnie dopiero po kilku, lub kilkudziesięciu latach, innym razem już po chwili. Ale ja wierzę, że on zawsze jest.
Moja mama zmarła. Gdy o niej myślę, to wciąż widzę warkocz dobierany i ciemnobordowe usta. Widzę jej uśmiech, choć jednocześnie coś zaciska się we mnie i nie chce puścić. Przez te ostatnie lata, przez wiele ostatnich lat, traktowałam ją, jakby już nie żyła. Ale jednak a chwila, gdy K. mi powiedział, że to naprawdę…
Wiesz, to nie jest tak, że jestem smutna lub szczęśliwa. Chyba trochę mi wszystko jedno. Bo chociaż wciąż pamiętam jej oczy, jej ramiona i bicie jej serca, to, jak kładła mnie spać i jak posypywała moje gofry cukrem pudrem, to pamiętam też to, że pewnego dnia tego wszystkiego nagle zabrakło. Albo uczucia się uzupełniają, albo zbyt wiele czasu już minęło i zbyt to wszystko jest odległe. Ale mam tą świadomość, że coś się skończyło. Śmierć zawsze jest końcem czegoś.
Zadzwonili do mnie z baru, że K. na mnie czeka. Nie wiem, dlaczego chciał się ze mną spotkać, nie wiem, po co mi o tym powiedział. Nie jestem ich rodziną. A ona przecież nigdy mnie tak naprawdę nie chciała, ona chciała jego.
Boję się śmierci. Nawet nie samego faktu, że ktoś umiera, boję się tego, co robi z ludźmi, z tymi, którzy pozostają żywi. Zabiera całą radość i skraca wzrok, człowiek nagle widzi tylko to co tu i teraz, to co złe, smutne i ciężkie. I to nie mija, tego nie można się pozbyć. Wiesz, choć ja wciąż uczę się patrzeć w przyszłość i dostrzegać nadzieję, to jednak wiem, że to wszystko może się skończyć i nie powinnam marzyć, bo to tylko bardziej boli.
Nie wiem, dlaczego powiedziałam mu, że to zrobię, chyba o prostu czasami tęsknię za ojcem. To wszystko jest tak bardzo pokręcone i zagmatwane. Ale spakowałam już moją walizkę i czekam, aż wrócisz razem z H. do domu. Nie wiem, czy to co robię jest dobre, nie wiem czy powinnam i co na to powiesz. Może to wcale nie ma sensu, i zaraz zrezygnuję, zostanę tu i nie będę się wygłupiała. Ale nie odpuszcza mnie myśl, że żeby siebie znaleźć muszę wrócić tam, gdzie skończyłam poprzednie życie. Bo choć przez wiele lat mówiłam sobie, że zaczęłam od nowa i to, co było, nie ma już znaczenia, to tylko siebie oszukiwałam. Tak samo, jak J. wciąż jest w moim życiu, choć obecna była przecież w tym pierwszym, tak i moja rodzina ma do tego prawo.
Dzisiejszy wieczór pewnie znowu spędzę na balkonie, pijąc z białego kubka kakao. Od wielu lat nie piłam tego czekoladowego napoju, ale pamiętam, że kiedyś smakował inaczej, lepiej. Nie dlatego, że był innej marki, czy używałam innego mleka. Robiła je mama.
Zaczął padać śnieg, jest tak biało, spokojnie i czysto. Nie ma chyba piękniejszego czasu na śmierć.
C.
Zakochałam się w tym opowiadaniu ♡ Jest takie prawdziwe, pełne emocji, a do tego świetnie napisane :3 Szkoda, że tak późno tu trafiłam, jednak udało mi się wszystko dziś nadrobić :3 Czekam na następny i życzę weny ;3
OdpowiedzUsuń