czwartek, 3 kwietnia 2014

3.

M.
Obudziłam się dziś rano, choć wciąż chyba śniłam. Zdawało mi się, ze leżysz tuż za mną, że ten jeden raz obudziłam się wcześniej niż Ty i to ja Tobie zrobię kawę. Słyszałam Twój równy oddech i czułam Twój zapach. Na krótką chwilę przestałam oddychać, tak bardzo chciałam słyszeć ten równomierny dźwięk. Nie było Cię.
Poznałam już wszystkich moich sąsiadów, nie chciałam bowiem brać od jednego więcej niż jeden papieros. Starsza kobieta nie pali, inna- matka, powiedziała że mam się nie truć. Zastanawiam się wciąż, czy chodziło jej o nikotynę, czy może o Ciebie. Kupiłam więc własną paczkę, pierwszą w moim życiu, jeśli bowiem poproszę kogoś o drugiego to kiedyś mogą zrobić to samo. Dwa zaczyna być już tą granicą, niebezpieczną liczbą.
Wygląda jednak na to, że ta paczka będzie leżała zamknięta wciąż, będzie czekała, może na ciebie. Bo wiesz, coś mnie ruszyło, źle mi było z tym, że czasu nie umiem odmierzać bez ciebie. Okazało się jednak, że gdzieś w głębi mnie ta umiejętność istnieje, może to dlatego, że odchodząc zostałeś częściowo. I teraz wiem, to już trzy miesiące jak Ciebie nie ma. A ja zostałam i już nawet twym zapachem się nie zachłysnę, koszulka nie pachnie kompletnie niczym.
Papierosy leżą więc na szafie, alkohol stoi nieotwarty a ja straciłam wszelkie możliwości kontaktu z tobą. Pamiętasz jak się poznaliśmy? Ta znajomość zaczęła się właśnie od tego- od papierosów i alkoholu. Przyszedłeś z jakąś blondynką do baru, w którym ja od krótkiego, zaledwie, czasu pracowałam. Pamiętasz jeszcze jej imię? Ja też nie, to była jedna z wielu. Zawsze były to blondynki, choć wmawiałeś mi wiele razy, ze kolor włosów nie ma nic do rzeczy.
Jak to się stało, ze zmieniłeś się tak bardzo?  Bywałeś u mnie w barze niemal codziennie, i choć towarzyszki u Twojego boku się zmieniały, to na Twojej twarzy zawsze widniał ten sam szeroki, piękny uśmiech którym czarowałeś. Dlaczego już się nie uśmiechasz? Czy to moja wina? Może tak ci spowszedniałam, stałam się tak bardzo zwykła, że nie masz sił lub chęci, by się do mnie uśmiechać. Wiesz, kiedyś zdawało mi się, że cię znam, że choć często ty sam siebie nie rozumiesz to ja rozumiem cię aż za dobrze. Twój oddech był moim oddechem a każda arytmia twojego serca dotykała i mnie. Zdawało mi się, ja byłam tego pewna, ze Ty czujesz to samo, że i tobie nie jest to obce. Co się stało?
Leżę na łóżku i próbuję się przekonać, że zasnę, że przecież nie mam czego się obawiać. Chciałabym policzyć pieprzyki na Twoim ramieniu lub choćby gwiazdy na niebie, nie ma tu jednak ciebie a niebo przysłaniają wysokie budynki. Czy czułeś się kiedyś tak bardzo samotny? Ja nie. Jestem teraz sama jak nigdy wcześniej, sama w tym kilkumilionowym mieście. Czy można czuć w sobie większą pustkę?
Przyjdź, potrzebuje cię jak nigdy wcześniej.
C.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Archiwum