M.
Tkwię tutaj, tak bardzo samotna.
Właściwie każdy kogoś ma. Długowłosa ruda piękność na ulicy- czeka na
ukochanego, by po chwili wtulić się w jego ciało. Młody chłopak w barze- siedzi
z przyjaciółmi, całą noc się śmieje i oblewa zdane egzaminy. Kobieta w
hidżabie- pięć razy w ciągu doby staje twarzą w twarz ze swoim Bogiem.
Jestem sama.
Znasz to uczucie, że ludzie cię
akceptują, może nawet darzą jakąś tam sympatią, ale w gruncie rzeczy tylko
tyle? Świat bez ciebie nie byłby lepszy ani gorszy, ich życie nie uległoby
zmianie. Ci sami ludzie innych swoich bliskich traktują lepiej, inaczej. A ty
jesteś jakby poza nawiasem, blisko, ale jednak wykluczony, i nie potrafisz zrobić
nic, by to zmienić. Czy w ogóle da się coś z tym zrobić? Przecież nie zmienisz
się nagle, nie staniesz się kimś innym, lepszym, milszym. Więc tkwisz z tą
świadomością, ze cię tolerują, trochę lubią, ucieszą się, gdy im o sobie
przypomnisz. Ale to tyle, nic więcej. Nie rzucą się na twoją szyję, gdy zobaczą
cię nagle na ulicy. Nie odezwą się do ciebie, gdy nie dasz znaku życia przez
dwa lata. Jesteś- nie ma cię, co za różnica?
Czasami zastanawiam się, czy to
przeze mnie. Może zbyt mało z siebie daję. Może jestem obojętna w oczach
innych, może sądzą że nie zależy mi. Z drugiej strony zastanawiam się, czy nie
widzą, nie wiedzą tego, ze taka właśnie
jestem. Jacy z nich bliscy mi ludzie, skoro nie wiedzą? A może sobie
wmawiam, że to coś więcej niż taka tylko znajomość niemal przystankowa,
uliczna? Może gdzieś w naszych życiach mieliśmy stłuczkę samochodową, a ja
sobie wmawiam, że jechaliśmy wtedy jednym samochodem.
Zastanawiam się też, czy te
wszystkie osoby, które zostawiłam za sobą, w tamtym życiu, nie były mi tak
bliskie. Albo czy raczej ja nie byłam
tak bliska im. Ale ich zostawiłam.
Oni są tam, ja jestem tu, nie zmienię już tego. Czy żałuję? Trochę. Widzę
teraz, jak puste jest moje życie. Chciałam ratować wszystko, okazało się
jednak, ze już dawno zatonęłam. Siebie nie mogłam ocalić, mam nadzieję, że
chociaż oni są szczęśliwi. Ja mam J, jestem w jej nawiasie, a ona jest w moim.
Gdybym teraz ją utraciła- zostałabym prawdziwie sama. I chyba nie pozostałby
już żaden sens mojego istnienia. Świat dalej by się kręcił beze mnie, ja bym
się przekręciła raz, ostatecznie.
Dookoła tyle miłości, radości,
szczęścia. Czasami ktoś podchodzi do mnie na ulicy, uśmiecha się, mówi, ze
muszę być bardzo szczęśliwa, że mi gratuluje. Co oni mogą wiedzieć o moim
szczęściu? Znikają po chwili za rogiem a ja zostaję. Sama. Czy fakt, że staję
się matką oznacza od razu, że mam wspaniałe życie? Czy to jest niczym jakieś
zaklęcie- dostajesz dziecko, masz wspaniałą przyszłość? Jeśli ktokolwiek
kiedykolwiek tak pomyślał, to mylił się niesamowicie. Otóż widzisz, moje życie
w zasadzie się nie zmieniło. Nie mogę się schylić, położyć w nocy na brzuchu i
przez pewien czas miałam problem z jedzeniem śniadań. Ale to w zasadzie nie
wpłynęło na moją egzystencję, nie poprawiło jej. Nic nie zyskałam, nic też
raczej nie straciłam. Jeszcze. Nie wiem co będzie za rok, co będzie za dwa
lata. Wiem jednak, że ta samotność, która we mnie tkwi, raczej nigdy nie
zniknie. To uczucie, że jestem akceptowana i tyle- też pozostanie. To tkwi we
mnie, prawda? W mojej głowie, psychice, gdziekolwiek. Tyle że, nawet jeśli, to
jest to część mnie, której ja nie potrafię zmienić. A może nie chcę. Taka
jestem.
Słońce wstaje rano zza horyzontu
i znika za nim wieczorem. Ludzie budzą się o świcie, często z mocnym bólem
głowy, by pod koniec dnia znów pić w barze. Kłócą się i godzą, okłamują i
przepraszają, przewracają się i wstają. Oni mają jakąś ciągłość, jakiś początek
i koniec, cokolwiek. Nam pozostał koniec, który możemy rozważać pod różnymi
względami, nad którym możemy się zastanawiać, analizować go, w myślach zmieniać
jego scenariusz.
Wiesz, chociaż nie zostało nam
nic poza tym końcem i wszystkim co przed nim było, chociaż brakuje nam
powtarzalności i czegokolwiek, co może dopiero być to jest w tym jakaś nadzieja. Ponieważ my nie jesteśmy sobie
obojętni. My nie akceptujemy się, my
mamy do siebie jakiekolwiek inne uczucie. Gdziekolwiek jesteś, nie czuj się
nigdy sam. Mój świat bez ciebie jest inny, gorszy.
Jesteś w moim nawiasie.
C.
Szybko się czyta, podoba mi się (:
OdpowiedzUsuń