M.
Nic nie jest tak, jak było i
chyba już nie będzie. To nie jest kwestia mijającego czasu, nieodwracalności pewnych wydarzeń
czy nawet tego, że się starzejemy. To
sami my, tylko tyle. To my się zmieniamy pod wpływem czasu, wydarzeń i
starzenia się. Nie jesteśmy już tymi samymi osobami, którymi byliśmy jeszcze
miesiąc temu. I już nigdy więcej nie będziemy tamtymi osobami.
Załóżmy, tak całkiem
hipotetycznie, że zjawiasz się w tej chwili w moich drzwiach.
Nie wiem, czy bylibyśmy w stanie
cokolwiek sobie powiedzieć. Przez te dziewięć miesięcy nasze życia nie
zatrzymały się, nie czekaliśmy na siebie mimo wszystko, lekceważąc resztę
świata. Ty robisz coś, ja zostałam
managerem baru. Ty zapewne kogoś
masz, ja wkrótce będę miała. I chociaż ja żyję wciąż tu, a ty gdzieś tam, to to, że Ty gdzieś a ja tu, wystarczyło,
by moje życie się zmieniło. Życie bez ciebie zmieniło moje istnienie.
Wciąż wieczorami obserwuję świat
siedząc na balkonie, poranki zaczynam od kawy i lubię spędzać czas przy
kuchennym stole. Nauczyłam się jednak robić to wszystko bez ciebie. Myślę o tobie, tęsknię, czasami wciąż zastanawiam się,
jak to się stało, że nagle zabrakło nas.
Byłeś ty, byłam ja, ale to już nie byliśmy my.
Były wspólne noce, ale nie było wspólnych dni. Były słowa, ale brakło treści.
Pozostała zaledwie namiastka tego, co kiedyś stanowiło dla nas tylko wstęp.
Nie chcę już dłużej o tym
myśleć, zastanawiać się nad tym, żałować. Pragnę być wolną. Tego jednego nie możesz mi na zawsze odebrać. Tego jednego
ja nigdy ostatecznie i całkowicie nie oddałam tobie.
Pamiętasz to miejsce w lesie,
które kiedyś ci pokazałam? Tak, to wzgórze, z którego widać niemal całe miasto.
Byliśmy tam kilka razy, zawsze po zmierzchu, gdy miasto rozświetlone w
ciemności wyglądało niemal magicznie, pięknie. I chociaż kojarzy mi się to
miejsce z tobą, albo może raczej mam wspomnienia związane z tym miejscem i
tobą, to potrafię być tam i nie myśleć o tobie ani chwili. Nie zostawiłeś tam
najmniejszej cząstki siebie, to miejsce jest pozbawione twojego istnienia.
Cieszę się z tego. Mogę jechać
do mojego lasu, na moje wzgórze i być tam sama, bez ciebie,
bez wspomnień o tobie. A ja lubię ten las, więc to wiele dla mnie znaczy. Nie
myśl, oczywiście, że chcę o tobie zapomnieć, że nie lubię wspomnień o tobie.
Nie, nie, ja chce o tobie pamiętać, chcę móc wspominać te piękne, szczęśliwe
momenty, ojca mojego dziecka, osobę, która dała mi tyle radości i nadziei. Nie
chcę jednak, by te wspomnienia rządziły mną, nie chcę byś ty miał władze nade
mną. To nie byłoby ani dobre, ani normalne, gdybym stojąc w kolejce na poczcie
zaczynała płakać, bo przypomniałam sobie, jak wspaniale spędziliśmy pewne
popołudnie. Albo w supermarkecie lub w taksówce.
Widzisz, dlatego to ja muszę
mieć władzę nad wspomnieniami. Bo wspomnienia to coś, co było, nie chcę więc,
by niszczyły mi teraźniejszość, w tych najmniej odpowiednich momentach.
hm. powiem tylko jedno BOSKIE
OdpowiedzUsuń