poniedziałek, 3 listopada 2014

23.

M.
To wszystko byłoby o wiele prostsze, gdybyś zrobił coś o wiele gorszego, lub też gdybym wybaczyła ci wszystko od razu. Gdybyś, dajmy na to, zabił drugiego człowieka, to mogłabym pewnego dnia stanąć przed tobą i powiedzieć: „Dobrze, wiem, że miałeś swoje powody, by zabić. Rozumiem, że nie jest ci z tym łatwo, bo każdego dnia budzisz się z tą świadomością, że pozbawiłeś kogoś życia, że pozbawiłeś, może, kogoś najważniejszej osoby w życiu. I wybaczam ci to, co zrobiłeś, bo cię kocham, bo mi zależy na nas”. To byłby jakiś konkret, prawda? Albo gdybym wybaczyła ci tamtego dnia, gdy był pogrzeb. Dzielił by nas jedynie ten czas, gdy ciebie nie było, a teraz jest między nami jeszcze ten cały okres, gdy byłeś i czekałeś, a ja świadomie cię odrzucałam.
Dlaczego wybaczanie jest takie ciężkie?
Siedzę przy kuchennym stole, na którym stoi bukiet białych tulipanów, kupionych przez ciebie wczoraj, i czekam aż wrócisz z pracy. Od kiedy wróciłeś kupujesz właśnie tulipany, najczęściej białe (łudzę się, że to dlatego, że to mój ulubiony kolor, choć nie wiem, czy kiedykolwiek ci o tym mówiłam), wazon nigdy nie stoi pusty. Mają ozdabiać, dawać namiastkę radości czy wypełniać pustkę między nami?
Przez ten rok, gdy cię nie było, zapomniałam, jak to jest żyć z tobą. Żyłam pewną iluzją wspomnień, zapominając, ze wypieram z siebie to, co złe, nieprzyjemne, ciężkie. I wciąż uczę się żyć z tobą na nowo, każdego kolejnego dnia mając wrażenie, że jest mi ciężej niż wczoraj. Ale nie poddaję się, bo tego chcę, tego chciałam od początku, choć wszelkie pragnienia przyćmiewał żal i gniew.
W końcu wchodzisz, wieszasz marynarkę na oparciu krzesła i przystajesz, patrząc na mnie bez słowa. Tak, jeszcze nigdy tak na ciebie nie czekałam, w zasadzie już od dawna na ciebie nie czekałam, a przynajmniej ty o tym nie wiedziałeś. Teraz jednak nie da się pomylić tego czekania z niczym innym, bo o to siedzę, patrzę na ciebie i po raz pierwszy, od kiedy wróciłeś, witam cię, z jakaś imitacją uśmiechu na twarzy. Chciałabym, żeby to wyglądało naturalnie, ale boję się. Tak zupełnie naturalnie, prawdziwie się boję. Delikatny ból przenika moje zęby, coś jak uczucie chłodu, które wnika głęboko w korzeń zęba, gdy jesz latem zimne lody. Gdybym ci powiedziała- pewnie byś zrozumiał, wiele razy się przecież śmiałeś, że gdy się stresuję to bolą mnie zęby. Tylko te dolne, żuchwa.
W końcu jednak zaczynam mówić, i ze zdumieniem odkrywam, ze to niemal to samo, co powiedziałabym, gdybyś kogoś zabił. Bo wiem, że miałeś swoje powody, by odejść. I rozumiem, że na pewno nie jest ci z tym łatwo, tym bardziej, że pozwalam ci każdego dnia odczuwać konsekwencje twojego odejścia. I wiesz o tym, że na tak długi czas pozbawiłeś mnie najważniejszej osoby w moim życiu, jak mógłbyś nie wiedzieć? A ja przebaczam ci, choć teraz już nie wiem, czy to ja powinnam przebaczyć tobie, czy może ty mi. Albo oboje powinniśmy sobie wzajemnie wybaczyć, bo przecież każde zraniło to drugie na swój sposób.
Gdy skończyłam mówić zapadła cisza. Twoje zaciśnięte wargi, przenikający mnie wzrok i milczenie- nie raniły mnie, ale sprawiały, że dziura w moim brzuchu się powiększała, a zęby bolały coraz bardziej. W końcu jednak podszedłeś do mnie i mnie przytuliłeś, pozwoliłeś mi wtulić twarz w twoje ramię i pocałowałeś mnie delikatnie w czubek głowy.
I choćby cały świat chciał mi wmówić, że jest inaczej, to był to najpiękniejszy, najbardziej romantyczny i upragniony pocałunek w moim życiu.


C.

1 komentarz:

  1. Ooooh... takie słodkie, romantyczne, a zarazem takie prawdziwe :) Jak ty to robisz, co?
    Też tak chcę :)

    OdpowiedzUsuń

Archiwum