M.
To niesamowite, jak jedna
szczera rozmowa, choćby najkrótsza, może wszystko ułatwić. Jak powiedzenie
prawdy, nawet tej najtrudniejszej, prosto w twarz, zmienia rzeczywistość.
Od tamtego wieczoru, gdy
znalazłam w sobie wystarczające siły, aby przebaczyć, świat wydaje się być
innym światem. Uśmiecham się, gdy przynosisz mi obiad do pracy i radość
przepełnia moje serce, gdy wracam i wiem, że będziesz tam na mnie czekał, albo
niedługo tez wrócisz. To jest po prostu łatwiejsze. Niesamowite, przez ostatnie
tygodnie sądziłam, ze o wiele prościej jest być złą, wypominać i udawać, że nie
potrafię wybaczyć. A teraz mogę być prawdziwie sobą. Bo czy nie o to chodziło
mi cały czas? Czy nie tego pragnęłam w te wszystkie samotne, smutne wieczory?
Odkrywam też, z pewnym
zaskoczeniem, że nasze życia zmieniły się całkowicie. Jesteśmy ze sobą bliżej
niż kiedykolwiek wcześniej. Jesteśmy bliżej siebie, niż przez te lata, które
spędziliśmy razem. Nagle już wiem, że zajmujesz się marketingiem, zaczęło mnie
to interesować. Wiem, że rodzina jest dla ciebie największą wartością, i przez
te wszystkie weekendy, dawniej, gdy znikałeś to byłeś właśnie z nimi.
Nagle zrozumiałam, dlaczego to,
co było kiedyś musiało się skończyć. Wiesz, ja wciąż wierzę, że od zawsze
byliśmy w sobie zakochani i przeznaczeni dla siebie wzajemnie. Tyle że to nie
wystarcza. To, co mieliśmy dawniej było płytkie. Piękne, ale pozbawione głębi.
Gdybyś wtedy został a H. by wciąż żyła to, jestem tego pewna, ona byłaby
jedynym, co by nas trzymało przy sobie. Nigdy nie zbudowaliśmy fundamentu, bo
oboje sądziliśmy, że to tylko przelotny romans, krótka znajomość, która nie
będzie dla nas nic znaczyła, o której kiedyś pewnie zapomnimy. A gdy wszystko
się rozwinęło to było już chyba za późno, by nagle wracać do początku.
Ja nigdy nie sądziłam, że ktoś
może mnie pokochać i z własnej woli trwać przy mnie.
Siedziałam dziś przy stole, przy
zgaszonym świetle, i patrzyłam jak śpisz. Jest w tym coś uspokajającego, coś
kojącego. Myślałam o tym, że śpisz na kanapie i stwierdziłam, że nie chcę, byś
wracał do pokoju. Nie dlatego, że cię nie chcę, ale właśnie dlatego, że chcę
cię całego. Boję się, że cielesność mogłaby, po raz kolejny, przyćmić nam nas
nawzajem. A ja chcę cię poznać, całego, do samej głębi. Chcę cię zrozumieć.
Zaakceptować cię jako całość, a nie tylko pewne składowe.
Teraz sądzę, że dawniej nie
mówiłeś mi wielu rzeczy, bo nie czułeś takiej potrzeby. Bo tak naprawdę ja dla
ciebie nie znaczyłam tak wiele. Choć nie rozmawiamy o roku rozłąki, to
podświadomie czuję, że musiało być łatwo mnie zostawić. Zostawiałeś przecież
tylko blondynkę, z którą połączyły cię wspólne lata i mieszkanie, żadna głębia.
Wróciłeś… Chyba dlatego, że chciałeś stabilizacji, pewności, a ja niejako z nią
się wiązałam. Wciąż to samo mieszkanie, wciąż ta sama praca, nawet
rozpoczynając nowe życie nie wyjechałam z tego miasta. A miesiące po twoim
powrocie pokazują, przede wszystkim mi, że może i jestem stała, ale nie
nieczuła i obojętna. I mogę coś dla ciebie znaczyć.
Pewnie najprościej byłoby
zapytać, ale wolę cię o to nie pytać, zbyt boję się odpowiedzi.
Powoli kończą mi się komplementy jakie mogę napisać, by pochwalić twoje listy. One są po prostu cudowne i fakt, że C. przebaczyła M. jest taki cudowny i kojący. Aż chce się ją przytulić i pogratulować tak wspaniałego życia. Też tak kiedyś miałam, kiedy bałam się porozmawiać bo czułam, że nie powinnam, albo po prostu że to i tak niczego nie zmieni, a potem kiedy już się otworzyłam, okazało się to wszystko bardziej prostsze i łatwiejsze niż się wydawało :) fajnie, że w życiu C, wszystko się już układa :)
OdpowiedzUsuń