poniedziałek, 17 listopada 2014

25.

M.
Lubię leżeć na plecach i tak zwyczajnie gapić się w niebo, sufit czy cokolwiek, co jest nade mną. Tak właśnie, nie patrzeć, nie obserwować, a zwyczajnie się gapić, bez większego celu, punktu, który oglądam czy sensu. Ta czynność, tak prosta i zwyczajna, uspokaja mnie. Mogę leżeć tak minutami, godzinami, i jest mi po prostu dobrze. Mam to poczucie, że nic mi nie grozi, że wszystko będzie dobrze, bo co mogłoby mi się stać?
Czasami, gdy zamknę oczy, czuję, jakbym leciała do tyłu. Najczęściej, gdy jestem zmęczona czy zrezygnowana, kładę się wtedy, zamykam oczy i lecę. Zawsze mam wtedy ochotę wciąż lecieć i nadzieję, że nigdy nie upadnę. Ile czasu można lecieć i nie upadać? A ja lecę, lecę w tył, jednostajnie, powoli, prosto. Czuję się wolna i szczęśliwa, choć upadek może mnie pozbawić wszystkiego, co mi zostało. Ale ja wiem, że tego upadku nie będzie, jestem bezpieczna.
Wiem, ze to brzmi trochę jak wyznania alkoholiczki czy narkomanki. Musiałam jednak napisać ci to, żebyś chociaż częściowo zrozumiał to, co dziś przeżyłam. Mimo że siedzę teraz przy kuchennym stole, to dłonie wciąż mi się trzęsą, co na pewno widzisz po moim nierównym piśmie. Już jakiś czas temu szłam rano do baru (przy okazji- o wiele lepiej mi się pracuje, od kiedy przychodzę do baru raczej w dzień, a nie na noce) i zaledwie kilka przecznic od naszego mieszkania zobaczyłam ich. Stali tam, jakby to było nic takiego, jakby nic takiego się nie działo. Gdy o tym myślę, to może i jest w tym jakaś prawda, dla nich pewnie to nie było nic nadzwyczajnego. Ja jednak miałam ochotę stamtąd uciec, nie chciałam patrzeć na rodziców i K, ich syna, mojego brata, który musiał w końcu wrócić z wojny. Kto wie, może już od dawna jest w kraju, skąd przecież ja miałabym to wiedzieć? W każdym razie stali tam, na przejściu dla pieszych. Schowałam się w szaliku, który miałam na szyi i przeszłam szybkim krokiem obok nich, bojąc się, że mnie rozpoznają. Nie poznali, a ja poszłam do pracy, i choć nie zapomniałam o tym wydarzeniu, to przestałam zwracać na nie większą uwagę.
Aż do dziś. Miałam już wychodzić z baru, przyszła jednak dostawa. Wysłałam więc barmana, żeby pomógł wszystko wnieść i rozstawić, sama zaś go zastąpiłam. Do baru wszedł K., trzymał za rękę blondynkę (dlaczego to zawsze muszą być blondynki?). To na pewno był on, przez wiele lat oglądałam go na zdjęciach porozstawianych w całym domu, poza tym tamtego poranka też go widziałam. Zamówił dwa piwa, dla siebie i dla niej (chyba wciąż pozostaję jedyną kobietą, która nie lubi piwa), po czym usiedli przy stoliku i rozmawiali. Właśnie wtedy czułam się tak, jakbym leciała w tył. Nie musiałam zamykać oczu, to samo się działo. Wiedziałam, ze upadnę, pytanie brzmiało: kiedy?.
Wiesz, on chyba mnie poznał. Nigdy się nie spotkaliśmy tak naprawdę, sądzę jednak ze rodzice musieli mu o mnie opowiedzieć, pewnie pokazywali mu moje zdjęcia. Przy stoliku siedział przodem do baru, gdy blondynka (farbowana) poszła do łazienki patrzył na mnie, gdy zaś już wychodziłam odprowadził mnie wzrokiem. Upadłam. Nie wiem, co on o mnie wie, nie wiem, co o mnie myśli, czy choć trochę rozumie, dlaczego musiałam odejść, dlaczego to zrobiłam. A jednocześnie mam w sobie to dziwne poczucie, że może gdybym do niego podeszła to miałabym brata. Jak to jest mieć brata? Tak prawdziwie, namacalnie, tuż obok? Jak to jest- nie być samotnym na tym świecie? Mieć kogoś, z kim łączy cię tak wiele, że żadna sprzeczka, kłótnia czy nawet katastrofa nigdy tego nie będzie mogła zniszczyć? Pragnę się dowiedzieć, odkryć tą prawdę, może zyskać brata, choć przecież nie mam go, choć to nie moje życie.
Boję się, że znowu upadnę.

C.

1 komentarz:

  1. czy ja mogę sobie wydrukować każdy list i oprawić ładnie i postawić na półce?
    Kobieto, nie przestajesz mnie zadziwiać! :) To że uwielbiam twoje opowiadanie to już wiesz, to że kocham cię czytać, to też już wiesz, to że zazdroszczę ci stylu i łatwości z jaką piszesz wiesz od teraz.
    Każdy list przynosi coś nowego i coś zaskakującego. Brat C. Hmm... mogą wyniknąć z tego różne rzeczy i mam wrażenie, że coś się będzie działo :)

    OdpowiedzUsuń

Archiwum