poniedziałek, 1 grudnia 2014

27.

M.
Był już późny wieczór, w domu panowała cisza, i tylko ciche strzelanie ognia w kominku dawało o sobie znać. Siedzieliśmy na kanapie, przykryci kocem, niechętni do tego, by zwyczajnie pójść spać. Było tak dobrze, błogo. Jedna z tych chwil dla których warto żyć, a przecież kto nam zagwarantuje, że będą kolejne takie? Kto może nam obiecać, ze już zawsze będzie dobrze, że nasza miłość wystarczy, by tak było?
Siedziałam tam, czując ciepło twojego ciała i słysząc bicie twojego serca i zastanawiałam się nad tym, co nas tu doprowadziło. Czasami chyba trzeba stracić wszystko, by zacząć dostrzegać piękno własnego życia. Mając wszystko nie widzimy każdej drobnej rzeczy, która na to wszystko się składa. Gdy mamy wszystko- jesteśmy szczęśliwi, choć czasem zdajemy się tego nie dostrzegać. Z pewnością zaś nie widzimy wtedy tych elementów, które się na to składają.
Zaczęłam nazywać je atomami szczęścia. Niekiedy są naprawdę drobne i niemal niezauważalne, a złączone w jedno dają nam tak wielką radość. Teraz widzę, że jestem przy tobie szczęśliwa nie dlatego, że jesteś, ale dlatego, że składa się na ciebie tak wiele elementów. Twój zapach sprawia, że serce zaczyna mi mocniej bić. Twój głos odbiera mi mowę, a każdy jeden dotyk twojego ciała to dreszcze, które przeszywają moje. Jest tego więcej- kolor twych oczu i włosów, uśmiech, twoje kroki, to, że gdy wracasz do domu, otwierasz lodówkę tylko po to, by zaraz ja zamknąć. Zaczynam zupełnie inaczej reagować, gdy dostrzegam coś powiązanego z tobą, nawet jeśli ciebie w pobliżu nie ma.
Ale tego jest więcej, nie wszystko też powiązane z tobą, bo przecież istnieje szczęście i radość poza tobą. Gorący kubek kakao. Pierwszy śnieg. Strzelający ogień w kominku. Fale, na których można skakać. Plasterki z Kubusiem Puchatkiem. Różowa kreda. Nalewanie piwa. Banknoty o małych nominałach. Wiosenny deszcz. Cisza lasu. Zapach starych książek. Zielone płytki na podłodze. Smak cynamonu. Tulipany. Wschód słońca. Odręcznie napisane listy. Warkocz dobierany. Koc. Koktajle truskawkowe. Domowe wafelki. Ciemno bordowa szminka. Siedzenie na drewnianej podłodze. Gwiazdki na suficie. Śmiech małego dziecka. Świeżo skoszona trawa. Wrzosy. Rzeczy małe i większe, odległe i całkiem bliskie, zwyczajne i trochę dziwne. To jest to wszystko, czego nikt mi nie zabierze.
Wiesz, te wszystkie rzeczy, miejsca i czynności nie wzięły się znikąd, to są te małe skojarzenia, choć często nie pamiętam z czym kiedyś się wiązały. Ale wywołują we mnie radość i uśmiech, choć czasem są tak spowszedniałe, jak nalewanie piwa, gdy jesteś barmanką i właścicielką baru, albo warkocz dobierany, gdy właśnie panuje na niego moda. Ale ja mam wspomnienia z tym związane, ja mam serce ich pełne i duszę, która byłaby bez nich pusta.
To są moje atomy szczęścia, i one będą istniały tak długo, jak długo i ja istnieć będę.
C.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Archiwum