M.
Ten zwyczaj pisania do ciebie
chyba mi już zostanie. Lubię pisać listy, nawet jeśli ty ich nie czytasz. A
może kiedyś ci je pokażę, może usiądziemy, na stare lata, na schodach przed
naszym domem. Będziemy czekali na nasze dzieci i wnuki, aż przyjadą do nas na
wspólny, niedzielny obiad. Wyciągnę ze strychu przykurzoną skrzynkę, może
pudło, w którym będą te wszystkie słowa, które przez ten czas do ciebie
pisałam. Nasza wspólna historia. To wszystko, co może i zdawało się nas
dzielić, ale jednocześnie połączyło tak mocno i trwale, jak nic innego.
Jeszcze nie mamy wspólnego domu,
a naszym jedynym dzieckiem jest H. Ale ja wierzę, że to się zmieni. Tyle czasu
przed nami, cała wieczność czeka.
Cieszę się, że zostawiłam bar. „Zostawiłam”
to złe słowo, bo wiem, że jest w dobrych rękach. Nie był on tylko moim dziełem,
sama go przecież przejęłam, traktowałam go jednak zawsze jakby był właśnie mój
od początku. Teraz go zostawiłam, ale nie żałuję, bo zamiast tego mogę spędzać
całe dnie z H. Pokochałam go jak własne dziecko i tak właśnie go traktuję. Bo
jak można określać jako matkę osobę, która zostawiła taki mały cud świata?
Nigdy wcześniej nie
uczestniczyłam, tak długo i tak intensywnie, w życiu małego dziecka. Była
nasza, moja, H, ale… Tęsknię za nią i wciąż nie potrafię, tak do końca,
pogodzić się z tym, co się stało. Myślę o tym, ze moglibyśmy mieć teraz
wspaniałą dwójkę dzieci. Nasza córka wspierałaby młodszego brata, on by ją
pewnie denerwował jak nikt inny. Mielibyśmy dwa szkraby, które by wywróciły
nasze życie do góry nogami.
Rzeczywistość jest inna. Ani
lepsza, ani gorsza, po prostu inna. Ale też jestem przekonana, że nie
doszlibyśmy do tego miejsca, w którym jesteśmy, gdyby nie kompromisy, uleganie,
przebaczanie. I choć J. nie raz pytała mnie, czy naprawdę tego chcę, mówiła że
przesadzam, że powinnam już dawno odejść, ja tego wszystkiego nie żałuję. Ani
trochę.
Kocham cię, mój M.
C.Dwa tygodnie opóźnienia względem planowanego czasu, ale C. powraca. Będę się starała, aby kolejne listy pojawiały się co poniedziałek, nie jestem jednak w stanie powiedzieć, na ile się to uda. Najprościej więc, jeśli chcecie wiedzieć czy nowy list jest, jest dołączyć do obserwatorów bloga albo poprosić mnie o informowanie o nowych listach.
Jako że takie wstawki odautorskie nie są u mnie popularne, to od razu napiszę tez to, co pojawiłoby się kilka listów później- pamiętajcie proszę, drodzy czytelnicy, że widzicie wszystko z perspektywy C. A C. należy do osób mocno w życiu poranionych, czasami błędnie patrzy na rzeczywistość, czasami coś ją zwyczajnie przerasta. Nie ma tu historii z perspektywy M., choć byłaby ciekawa, nie powiem, i to sprawia że w całości wiele brakuje. Jesteśmy stronniczy i to się nie zmieni, ale miejcie na uwadze, że M. to fantastyczny człowiek. Ja osobiście kocham go z całego serca i uważam, że drugiego takiego ze świecą szukać.
Podziwiam C. za jej poświęcenie. Zostawiła bar dla M i H. Naprawdę ją podziwiam, bo ja nie wiem czy dałabym radę tak postąpić, chociaż z drugiej strony ma czas by zająć się H.
OdpowiedzUsuńZ tego co piszesz pod listem, wynika że znowu będzie źle. Osobiście trzymam za C i M kciuki, bo są wspaniałą parą, a że im się czasem nie układa to inna sprawa.
Zapraszam do mnie :) dwie-dusze.blogspot.com
Love, Lili <3