poniedziałek, 13 października 2014

20.

M.
Siedzę w przedpokoju, oparta plecami o drzwi wejściowe, i nasłuchuję, czy nie wchodzisz po schodach. Nie wiem co mam zrobić, co ci powiedzieć, nawet nie wiem, jak na ciebie patrzeć. Na stole stoi wazon z kwiatami, które wczoraj przyniosłeś.
Wciąż myślisz, że mnie uratowałeś, prawda? Sądzisz, że pojawiłeś się w moim życiu nie tyle w ostatniej chwili, co idealnie na czas. Jesteś moim bohaterem, który wydobył mnie z rozpaczy, zabrał w nocy z lasu i wszedł do mojego życia, by nadać mu pozór normalności. Wiesz, ta poranna kawa, dokumenty i laptop, zagracające stół, papierosy, koszule wiszące na krzesłach i w szafie.
Sądzisz, że czynisz moje życie normalnym, że dzięki tobie zapominam o H., że dajesz mi choć namiastkę radości. Świat jest pełen naiwnych ludzi.
A najgorsze w tym jest to, że po części masz rację. Nie we wszystkim, to oczywiste. Nie zginęłabym, przecież, bez ciebie w tym lesie, i wciąż pamiętam o mojej, naszej, córce. Tylko tak, zdarza się, że w moim sercu zanika ten ogromny żal i tęsknota za nią. Czasami uśmiecham się, nieznacznie, gdy gotujesz obiad, i oddycham spokojniej, gdy wychodzisz na balkon, by zapalić. Potrafię tez przespać całą noc. I nie dlatego, że śpisz w salonie i ewentualny włamywacz wejdzie najpierw na ciebie (choć to też jakiś powód), ale ze względu na odczucie, które mnie uspokaja. Mam to wrażenie, że rano tez tu będziesz. I zostaniesz na następny dzień, może nawet na cały tydzień czy miesiąc. Dla mnie.
Czy byłbyś tu, gdyby nie jej śmierć? To mnie zastanawia, czy jesteś tu tylko dlatego, czy tez może ze względu na coś innego, czymkolwiek to coś by nie było. A może przyszedłeś z jednego powodu, zostałeś z innego. Może przyjechałeś ze względu na H., a zostałeś ze względu na mnie, na ten dom, na nas.
Choć tak pięknie to brzmi, to ta ostatnia teoria nie ma sensu, nas przecież już nie ma. Jesteś ty i ja, no i jakaś ułuda bycia razem. To, że mieszkamy wspólnie, jemy wspólnie i czasami próbujemy rozmawiać w żaden sposób nie czyni z ciebie i mnie nas.
Pamiętam, co było dawniej. Pamiętam, jak po raz pierwszy dałam ci się zaprosić na wspólne wyjście. Nie chcę tego jednak teraz przywoływać, nie chcę mieszać tych dwóch światów- tamtej pięknej miłości i tego czegoś, co jest między nami teraz. Pragnę jedynie byś wiedział, że ja nie zapomniałam i nie zapomnę. To, co było kiedyś, to co nas spotkało, to była piękna historia. Uwierzyłam wtedy w uczucia, w miłość na całe życie i od pierwszego spojrzenia. I chciałabym wciąż w to wierzyć, tylko rzeczywistość jest całkowicie inna.
Nie wiem, czy potrafię powiedzieć, lub też napisać ci, cokolwiek więcej, już teraz wszystko jest jednym, dużym chaosem.
Przepraszam.


C. 

2 komentarze:

  1. ekheme.... ona go przeprosiła? Jakoś tak mam wrażenie, że zaczyna się łamać. Nie chce, pragnie być dalej niezależną i twardą osobą, ale to wszystko co się dzieje powoli zaczyna ją pochłaniać i staje się tą C. którą była wcześniej.
    Kochać i nienawidzić w tym samym czasie... coś co znam i nie jest łatwe, i choć C. wydaje się że go nie kocha to, uczucie takie jakie oni mieli zawsze jest.

    Love, Lili <3
    (a u mnie dalej pustka :( pożycz trochę weny xD )

    OdpowiedzUsuń
  2. ona go ? wowow!!!! boskie pisz dalej weny :D

    OdpowiedzUsuń

Archiwum