sobota, 27 czerwca 2015

34.

M.
Dzwoniłam do ciebie i już trzy godziny minęły od kiedy usłyszałam to suche, pozbawione emocji „Nie mogę teraz rozmawiać, zostaw wiadomość po usłyszeniu sygnału”. Nie zostawiłam wiadomości.
Nie wiem, co mogłabym ci powiedzieć. Żebyś wrócił do domu? Żebyś przyszedł? Żebyśmy może porozmawiali? Może miałabym przekonywać, że H. chciałby zobaczyć ojca? Że praca to nie wszystko, a ludzie potrzebują siebie nawzajem. Nie zasłużyłam na to, aby pozostawiać ci wiadomości po sygnale.
Jest druga w nocy, ale wiem że przyjdziesz. Zawsze przychodzisz. Każdej nocy wracasz do domu, cicho kładziesz się do łóżka, zasypiasz. Następnego dnia wstajesz pierwszy i wychodzisz bez kawy czy choć zimnego mleka z płatkami, a w mieszkaniu pozostaje, niczym ostatnie wspomnienie, jedynie twój zapach. Wiem o tym. Każdego dnia zasypiam dopiero wtedy, gdy twój oddech staje się równy, nasłuchuję też jak zbierasz się rano do pracy. Naiwnie każdego dnia wierzę w to, że może akurat dziś będzie inaczej.
Czuję, jak bardzo nasze życia się wymijają. Jak bardzo mnie nie potrzebujesz, wystarczyłoby ci jedynie łóżko i łazienka, żebyś miał gdzie zasnąć i jak ogarnąć się przed pracą. Nie mam o to żalu. Boję się tylko, że H. nie będzie pamiętał własnego ojca z czasu dzieciństwa. Że będziesz dla niego tylko pojęciem, nawet nie osobą z albumu.
Pamiętam te pierwsze dni, gdy H. pojawił się w twoim życiu. Ja nie potrafiłam go jeszcze wtedy zaakceptować, buntowałam się przeciw niemu i uważałam go za największą niesprawiedliwość w moim życiu. A ty go pokochałeś od pierwszej chwili. Nie patrzyłeś na nic w sposób racjonalny, wszystko idealizowałeś. Był H. i tylko H. Mogłeś spędzić cały dzień jedynie patrząc na niego, bawiąc się razem z nim, rozśmieszając go. Obserwowałeś, jak uśmiecha się do ciebie, łapiąc rączkami za stopy, jak leży bezbronny, pogrążony we śnie, i jak przeciera malutkimi dłońmi zaspane oczy. Nie potrzebowałeś więcej, wyglądałeś jakbyś patrzył na pierwszy i jedyny cud tego świata.
Co się tak bardzo zmieniło od tego czasu? H. wciąż tu jest i czeka. Nocami leży pogrążony we śnie, rano przeciera rączkami zaspane oczy a w ciągu dnia coraz więcej mówi i odkrywa świat. Taki sam jak wtedy, wciąż ten sam, może tylko trochę większy, może trochę bardziej stęskniony twojego widoku.
Kupuję sobie sama kwiaty. Nie dlatego, że już ich od ciebie nie oczekuję- nigdy ich nie oczekiwałam. Czasami dostawałam, częściej nie. Przyszła jednak ta chwila, gdy wreszcie pojęłam, że nie będę miała niczego, dopóki sama sobie tego nie wezmę. Nie zyskam niczego wciąż czekając, zastanawiając się, marząc.
Tylko że ja tak potrafię, H nie. Ja już nie czekam na ciebie jako na mojego M, bardziej na ciebie jako na ojca H, którego ten potrzebuje.
Wciąż masz szansę, nie zepsuj tego.
C.

2 komentarze:

  1. Dlaczego ty tak pięknie piszesz? Tak czułam, czytając poprzednie listy, że kiedyś M. wróci do swojego starego stanu, jak ja to nazywam. Mam nadzieję, tylko, że nie złamie C. serca. Znowu. Bo tego to bym już nie przeżyła :)
    Całuję :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super blog ^^ Mas fajny styl pisania, szablon też dobry. Prosty, ale ładny. Tylko radziłabym ci lekko przyciemnić literki, bo od białych na czarnym tle szybko bolą oczy.
    http://wyczytane-z-obrazu.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Archiwum